Diagnoza – rak, często jest szokiem dla pacjentów. Aby oswoić się z chorobą, powinniśmy szukać wiedzy na jej temat we wszystkich dostępnych źródłach i dzielić się nią z lekarzem.
Szczególnie w przypadku nowotworów narządów rodnych, pacjentki potrzebują informacji, nie tylko od lekarza prowadzącego, ale również od innych specjalistów. Z myślą o kobietach cierpiących na nowotwory narządów płciowych stworzono program „Jestem przy Tobie”. O tym jakie są prawa pacjenta i jak najlepiej przygotować się do wizyty u lekarza rozmawiamy z dr. Januszem Mederem, Prezesem Polskiej Unii Onkologii.
„Jestem przy Tobie”: Czy pacjent ma prawo do konsultacji poza swoim lekarzem prowadzącym?
Dr Janusz Meder:Oczywiście, jeżeli tylko wyrazi takie życzenie. Niestety, bardzo często łamane są prawa pacjentów związane z dostępem do ich dokumentacji medycznej. Co więcej, zdarza się, że znani profesorowie obrażają się na swoich pacjentów, którzy chcą zasięgnąć opinii innego lekarza i na przykład odmawiają im dalszych konsultacji. A ja uważam, że lekarz, który się obraża albo gniewa na swojego pacjenta powinien zmienić zawód… Bo to znaczy, że nie posiadł podstawowej wiedzy o tym, jak należy budować relację z chorym. Bycie lekarzem to nie tylko zawód to misja.
Niestety również placówki terapeutyczne i diagnostyczne nie chcą wypożyczać dokumentacji, na każdym kroku rzuca się pacjentowi kłody pod nogi. A znam przypadki, kiedy druga lub trzecia konsultacja z innym onkologiem zmieniała diagnozę nawet do tego stopnia, że wykluczała całkowicie nowotwór albo stwierdzała go tam, gdzie wcześniej nikt go nie zauważył.
Uważam, że lekarz prowadzący nie powinien choremu utrudniać kontaktu z innymi onkologami. Przecież chory chce mieć pewność, że wybrał najlepszą z możliwych opcji. Ja moim pacjentom daję nawet namiary do placówek, w których mogą zasięgnąć porady i drugiej opinii. Nawet jeśli pacjenci, chcą się leczyć za granicą, staram się dawać im adresy poważnych instytucji, które mogą się nimi zająć. To jest nie tylko zysk dla pacjenta, ale również dla onkologa. Wzrasta bowiem zaufanie i zacieśnia się więź między nim a chorym. Jeżeli lekarz odmawia lub utrudnia dostępu do dokumentacji albo w jakikolwiek inny sposób przyjmuje pacjenta nie tak, jak ten by tego oczekiwał, to… należy zmienić lekarza.
JpT: Czasem jednak strach pacjentów jest tak silny, że w obliczu lekarza czują się sparaliżowani i nie umieją domagać się tego, co się im należy.
Dr JM:Ja stanowczo namawiam do tego, aby być niepokornym pacjentem. Szukać wiedzy na temat swojej choroby we wszystkich dostępnych źródłach i dzielić się nią z lekarzem. Nie ma przecież ludzi nieomylnych, a tu gra się toczy o życie. Jeżeli nie mamy do kogoś zaufania, jeżeli boimy się o coś zapytać, to już jesteśmy przegrani. Dlatego uważam, że konsultacja z innym lekarzem jest wskazana. Jeśli miałoby się okazać, że pacjent jest źle leczony czy niewłaściwie zdiagnozowany, to warto zaryzykować nawet największy gniew lekarza prowadzącego.
JpT: A gdzie jest granica między pacjentem roszczeniowym a niepokornym?
Dr JM:Pacjent niepokorny to pacjent świadomy, który cały czas czuwa nad swoim procesem leczenia. Powinien aktualizować stale wiedzę na temat swojej choroby i leczenia. W pewnym sensie patrzy lekarzowi na ręce. Zdarzają się błędy w sztuce lekarskiej i dzięki takiej postawie jest szansa na ich wychwycenie. Bywają jednak chorzy, którzy zalewają całą masą pytań, stwierdzeń, pretensji, domysłów i nawet nie sposób im przerwać, żeby cokolwiek wyjaśnić. Dlatego sztuką, którą powinni posiąść lekarze jest asertywność. Niestety, nikt nie uczy jej na uczelniach medycznych… Dlatego, w obliczu takich pacjentów, wielu lekarzy jest bezradnych i albo wybuchają, albo uciekają gdzieś w bok dostrzegając ich na końcu korytarza. Chorzy czują się wówczas zaniedbani, pokrzywdzeni i popadają w coraz głębszą depresję. Stąd wynika konieczność doszkalania lekarzy w zakresie komunikacji międzyludzkiej.
Niestety, narasta niepokojące zjawisko roszczeniowości ze strony pacjentów i ich rodzin. Szukają we wszystkim pomyłek, z góry wiedzą, że wszelkie działania ze strony lekarza będą złe i szkodliwe. Obarczają lekarza winą za niepowodzenia w leczeniu czy nawrót choroby. Zdarza się, że rodzina zmarłego pacjenta oddaje sprawę do sądu, bo chce ugrać odszkodowanie za śmierć swojego bliskiego. W większości wypadków takie procesy są umarzane, bo ewidentnie widać brak winy po stronie lekarza, a chęć zarobienia po drugiej stronie.