Mój wujek choruje na raka jelita grubego. "Rak gruczołowy, cewkowo-kosmkowy G-2 pT3NoMx mutacja w kodonie 12 w drugim eksonie genu KRAS, wysokie prawdopodobieństwo MSI(+). Stan po hemikolektomii prawostronnej z zespoleniem jelitowym bok do boku. PD (wznowa w loży pozabiegowej). W trakcie chemii paliatywnej FOLFOX."
W dużym skrócie. Wujek po diagnozie (poszedł dość późno do lekarza, jak już naprawdę źle się czuł) miał wyżej wspomnianą operację. Potem cykl chemii - 11 sesji FOLFOX. Po tej 11tej bardzo osłabł i zmarniał. Załamał się też nagle psychicznie. Nie chce jeść, przestał wychodzić z domu, gdy jestem u niego tylko leży lub siedzi i ogląda telewizję. Wujek jest kawalerem (lepiej brzmi niż "samotny"). Zawożę mu zakupy, obiady, ale on na nic nie ma ochoty. Oczywiście nutridrinki, syrop na apetyt, wszystko ma. Mówi, że nie je, bo jak je to go boli i musi brać przeciwbólowe - Skudexa.
Czy ktoś zna kogoś z podobną diagnozą? Czy są szanse, że Wujek wyjdzie z tego, jeśli zacznie jeść? Niestety nie spytam lekarza, ponieważ Wujek nie upoważnił mnie do udzielania informacji, jest skryty i długo ukrywał chorobę, mówił, że jest wszystko dobrze, nie wiedziałam, że jeździ na chemię - tak dobrze wyglądał. Dopiero teraz mówi rzeczy typu, że z nim to już koniec, że on nie chce już żyć albo czy nie rozumiem, że ma przerzuty. Ja w to nie chcę wierzyć i wciąż mam nadzieję , że mówi tak bo ma depresję z niedożywienia.
Na poprzedniej wizycie w szpitalu był nowy lekarz, który chciał go wziąć na oddział i zaproponować inne metody leczenia, radioterapię, chirurgię, laser. Wujek odmówił wszystkiego i wrócił do domu.
Czy ktoś cokolwiek mi napisze? Z góry dziękuję...