Od lat dąży się do tego, aby Polki chętniej odwiedzały ginekologów i zachęca się je do regularnego wykonywania cytologii. Rokrocznie tysiące zaproszeń na badania przesiewowe trafia do rąk kobiet między 25-59 rokiem życia.
Jak w takim razie do nich dotrzeć?
Dr GP: Są tacy, którzy chcą stosować metodę przysłowiowego kija, zastraszać brakiem możliwości skorzystania z różnego rodzaju świadczeń zdrowotnych czy używać innych gróźb. Moim zdaniem to nie tędy droga. Najlepszym sposobem jest długofalowe budowanie świadomości zdrowotnej. Wytłumaczenie kobietom, że warto się badać. Oczywiście to nie jest łatwy proces. Z pewnością te pacjentki, które nie wiedzą co włożyć jutro do garnka, będą się mniej przejmować szyjką macicy, ale to nikogo nie zwalnia ze starań.
Kto powinien się tym zająć?
Dr GP: Z pewnością nie jest to tylko zadanie dla lekarzy, położnych czy pielęgniarek. Ważne, żeby zajęły się tym osoby zaangażowane, które namówią na wizytę u ginekologa. To może być opiekun społeczny, kurator, ale również sąsiadka czy ktokolwiek inny z otoczenia, kto wyjaśni zyski społeczne i osobiste regularnego wykonywania cytologii. Chodzi o to, aby promować modę na dbanie o siebie. Wizyta u ginekologa nie może odbywać się wyłącznie przy okazji kolejnej ciąży czy występujących już niepokojących objawów. Cytologia powinna stać się zdrowym nawykiem. Dlatego potrzebna jest systematyczna i długofalowa edukacja. Wszelkiego rodzaju jednorazowe akcje mają charakter doraźny i załatwiają tylko wierzchołek wielkiej góry lodowej, jaką jest problem raka szyjki macicy. Opieka zdrowotna w tym zakresie nie może być zjawiskiem akcyjnym, ale musi się stać zjawiskiem permanentnym.
Jeżeli już pacjentki zdecydują się wykonać cytologię, to czy system jest przygotowany na dalsze objęcie ich opieką? Czy kobiety ze stanami przedrakowymi czy stanami zapalnymi mogą liczyć na odpowiednią pomoc czy system jest odpowiednio przygotowany tylko na przyjęcie kobiet z rozwiniętym już nowotworem?
Dr GP: Interwencja medyczna powinna być podjęta przy wszelkiego rodzaju nieprawidłowościach. Pacjentki ze stanami zapalnymi czy nadżerkami nie mogą przecież czekać, aż przerodzą się one w raka. Powinny od razu być leczone! Dlatego musi zmienić się mentalność lekarzy, którzy nie powinni szukać u pacjentek nowotworów, ale przede wszystkim starać się do tych nowotworów nie dopuścić. To jest przecież ogromna oszczędność dla systemu. Taniej jest wyleczyć drobne nieprawidłowości niż przeprowadzać skomplikowane operacje usunięcia macicy i prowadzić kosztowne terapie. Samo leczenie onkologiczne to jednak nie jedyny koszt systemu. Państwo będzie musiało również zapłacić za rehabilitację, zwolnienia lekarskie, być może dożywotnie renty dla pacjentek. A zdrowa pacjentka, z uchwyconymi szybko nieprawidłowościami, nie dość, że nie stanowi kosztu, to na dodatek odprowadza jeszcze podatki do fiskusa. Naprawdę bardziej opłaca się przeciwdziałać niż leczyć..
Do Koalicji RSM dochodzą słuchy, że nawet w dużych ośrodkach klinicznych, takich jak Kraków czy Warszawa dochodzi do zaniedbań ze strony lekarzy, którzy bagatelizują stany zapalne czy stany przedrakowe, zapraszając pacjentki ponownie kiedy problem nabierze naprawdę poważnych rozmiarów…
Dr GP: Wszystko zależy od tego jak nastawieni są ludzie w danej placówce służby zdrowia, co potrafią i co chcą dla pacjenta zrobić. Oprócz tego, że jesteśmy lekarzami, którzy powinni wykonywać swoją pracę zgodnie ze standardami medycznymi, jesteśmy przede wszystkim ludźmi. A pozostawienie pacjentki z przewlekłym stanem zapalnym bez pomocy, jest po prostu nieludzkie.
fot. ojoimages